Insomnia



Nie śpisz. Czwartą noc. Mózg nie może przestać produkować nocami melatoniny, jakby Twoja ekspozycja na światło przez całą dobę pozostawała taka sama. To męczące. Leżysz i w pewnym momencie wydaje Ci się, że głowa waży 100 kilogramów, czujesz jakby miała pęknąć. Denerwujesz się; serce zaczyna Ci bić szybciej. Denerwuje Cię to jeszcze bardziej, bo wiesz, że powinieneś się uspokoić…

Te błędne koło pęka z momentem, gdy zauważasz pierwsze promienie słońca muskające firankę. Jesteś zły. Zaczynasz szukać wytłumaczenia. Wmawiasz sobie, że jesteś chory. Więc wstajesz, pijesz herbatę z miodem i cytryną, potem pół szklanki płynu zawierającego 200mg jonów wapnia. Upewniasz się w przekonaniu, że po tak długim czasie i tych męczarniach jesteś już zbyt zmęczony, żeby następnej nocy nie usnąć.

Choć po zmroku jest inaczej. Zaczynasz świrować.

Leżąc patrzysz w sufit. Nie próbujesz wsłuchiwać się w dźwięki nocy, bo pisk w uszach spowodowany migreną zagłusza Ci nawet własne myśli. Pod czaszką czujesz, jakby coś Ci uciskało mózg. Jakby wkradł tam się jakiś nowotwór i trawił wszystko, co spotyka na swojej drodze. Zaczynasz się bać śmierci. Panicznie.

poniedziałek, 28 stycznia 2008